|
|
 |
|
RETROSPEKCJA |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
siedzę i piszę
czuję jak pod stołem
w stopy szczypią
mnie domowe skrzaty
wylazłe spod dywanu
i po nieprzespanym dniu
nerwowe
przypominają mi że
jeszcze mam nogi..
wśród trędowatych
jedynie ja mam
marzenia i wizje
połowy KRÓLESTWA
..co mi tam jakiś jebany mandat śmieszne sto dwadzieścia talarów...
kiedy TY wiersze
dla mnie piszesz
i myślisz o mnie
wiesz...
pozabijam kurwa
kiedyś te wszystkie
samochody
które zabierają mi
moją część świata
i odcinają drogę
ku TOBIE..
samopoczucie
ma dwa kierunki
góra..
dół..
dół..
góra..
samochody są górą
kiedy ja jestem
dołem
ale czas mój nadejdzie
i w końcu wczołgam się
na mityczny wielki everest
i z kieszeni wyciągnę kałacha
i na zabij..
i na śmierć..
i grabarze wszystkich
cmentarzy w końcu
kupią sobie marzenia..
..a tymczasem Odra
w jednym miejscu
pokazuje mi jak
silna jest i mocna
dusz łakoma
tych dziecinnych
to najlepiej
jaką byłem kiedyś
jaką kiedyś ze
trzy razy pogardziła..
a nade mną niebo
kolorami mnie wabi
jakże mogę nie napisać
o kochanym mym
paryskim tym błękicie
o tych różach
które kwitną
między bielą
moich brzeskich chmur
niech tam lecą..
niech lecą..
w oczy mi umierające
wciągam woń
tych róż i
zamykam się
w materii..
tylko skrzaty dalej
szczypią i nie dają mi
zapomnieć..
...czasami czuję się jak jakiś dziwny okaz
coś jakby małpa z rogami
albo słoń bez trąby...
w materii
bezpiecznie jest i
spokojnie
słodka ciemność
i bramy fantazji..
otwierają się...a jakże..
ale materia
wadliwa jest i
dziurawa..
przez szpary wnika
we mnie cały
brudny hałas
i krzyk zmęczonego
świata..
zamyka bramy
na złoty klucz
i wrzuca go do Odry
tam gdzie dusza
ma nie sięga..
...jak zajebię zaraz temu skrzatu
co mi włazi na kolano...
boję się wychodzić..
gdziekolwiek..
nie ma spokoju
poezja czai mi się
prawie we wszystkim
i nie daje normalnie iść..
jeszcze te samochody..
te prawie to do nich
pozabijam je..
pozabijam..
jeszcze selery..
selery też pozabijam
zeszłoroczne i te
jutrzejsze
za to że durniem
jestem przez nie..
a skrzaty szczypią..
przypominają..
ale je zostawię
w spokoju
w końcu symbiozę
mam z nimi..
idę i piszę
walczę z metaforą
to już trzydziesta szósta runda
gong..
przegrywam..
ręcznik spada
z ringu..
znoszą mnie na
pomidorowych noszach
...spokojnie..
...będzie żył..
...będzie żył..
...będzie pisał..
pewność lekarza
ledwo ociera
mi uszy
...będzie żył..
...będzie zabijał..
nie jest lekko
zdarza się że
walczę naraz
na trzech a nawet
i więcej ringach..
ale zawsze z nią
przegrywam
pożera mnie..
i tylko te skrzaty
niezmordowane..
szczypią i skrzypią
mi pod butami..
...czasami czuję się jak jakiś dziwny okaz..
bo nie ma nic
za darmo..
dał mi te oczy
ale zabrał
życie obok CIEBIE..
za kilkanaście lat
a może za sześć
też je pozabijam..
prawe smok
CI dostarczy
a lewym nakarmię
skrzaty..
 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
 |
|
Lubisz moja poezję? |
|
|
|
|
|
 |
|
CZAS |
|
|
|
|
|
|
|
|
 |
|
DZIĘKUJĘ |
|
|
|
|
|
|
MAMIE..
K.I.GAŁCZYŃSKI..
E.S. "FABULA RASA"
ROBERT MONROE..I cała jego trylogia.
I CAŁEJ MOJEJ ŚWIADOMOŚCI.. |
|
|
|
|
|
 |
|
LICZNIK |
|
|
|
|