wypuszczam

jasny strumień

mego wnętrza

..niech płynie i

niech użyźnia gleby

skurwiałego świata..

rozbieram się

na części bezzwrotne

myśląc o twoich

niebieskich orgazmach..

penisa mojego

uratowanego od gilotyny

kładę na

nocne moje okno

..aby odstraszał

złodziei..

..kogokolwiek

kto by chciał

zniszczyć moje

obrazy-wyrazy..

..ból mego istnienia..

rękę prawą

rękę lewą

razem z dłońmi

rzucam na piec

aby wyschły od potu

i spermy mego nasienia..

..bólu moich wnętrzności..

..strachu przed tobą..

nogę lewą

nogę prawą

rzucam w kąt

niech odpoczną

od noszenia cielska mego

..obładowanego poezją..

..obładowanego krzykiem

do serca twojego..

tułów na krześle

będzie patrzył

na to wszystko

..i niech patrzy..

..niech widzi..

głowę w suszarni

do czerwonego sznura

klamerkami z tęczy

za włosy przypnę..

niechaj ścieka moja

głupota

równymi strużkami

prościutko

w mądrość twoją

...jak krew z igły..